piątek, 15 listopada 2013

Wszytsko ma swój pierwszy raz

Pierwszy raz do ręki druty wzięłam jako mała dziewczynka. Nawet tego nie pamiętam.

Pamiętam jednak, jak babcia Krysia śmiała się ze mnie za każdym razem, gdy przychodziłam do niej, by uratowała mi szalik - bo zgubiłam oczko, bo znów za ciasny rządek zrobiłam i nie jestem w stanie kontynuować plecenia.

Od tamtego czasu minęło 15 lat, a może i więcej. Była też przerwa. Kilkuletnia. Ale wróciłam do robótek ręcznych.

Dlaczego? Chciałam Memu pod choinkę rok temu dać coś od siebie, a nie ze sklepu. I pomyślałam o szaliku. Jak się okazało - szalik mnie wówczas przerósł, gdyż z Mym spędzałam zbyt wiele czasu i robienie na drutach po kryjomu było niemałym wyczynem. Udało mi się wówczas zrobić czapkę (w tym roku ją poprawiłam), a na walentynki dopiero do kompletu szalik.

Od tamtej pory zatracam się pomału w robótkach. Ograniczeniem jest jedynie kończąca się włóczka.

Czaiłam się długo, ale w końcu zdecydowałam się na zrobienie sweterka. Pierwszy raz niestety okazał się nie do końca udany. Postanowiłam jednak go uwiecznić na zdjęciach zanim przerobię go na inny.

A oto i on:





2 komentarze:

  1. Ale ten sweterek był ładny, nie wiem dlaczego, go zlikwidowałaś? buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam zamiar jeszcze raz sobie taki krój zrobić, ale ten miał trochę za krótkie rękawy i za ciasny wyszedł przy łączeniu rękawów z resztą :)

      Usuń